O raporcie

To był najbardziej samotny rok w życiu wielu z nas.

Podczas lockdownu w marcu 2020 roku, podczas którego publikowaliśmy pierwszy Raport o Samotności, scenariuszy na to, jak będzie wyglądało nasze życie w najbliższych miesiącach było wiele. Jednak chyba nikt z nas nie przyjmował, że za rok możemy się obudzić jakby w tym samym miejscu. Takiej niepewności i długiej izolacji od najbliższych większość z nas nie doświadczyła nigdy. Przez ten rok wszyscy staliśmy się trochę bardziej samotni.

Oddajemy w Twoje ręce drugi Raport o Samotności. Ważny, bo ukazujący się w rok od wydarzeń, które na dobre zmieniły naszą codzienność. Dotyka on jednego z najważniejszych problemów, z jakim obecnie się mierzymy. Obok koronawirusa rozprzestrzenia się bowiem druga, mniej widoczna epidemia: epidemia samotności i strachu.

Samotność, tak jak wirus, zabija – i nie jest to przenośnia.

Poznaj jej różne oblicza. I zobacz jak możesz pomóc.

Oblicza Samotności

Oblicza Samotności

Co trzeci Polak

powyżej 75. roku życia mieszka sam.

u 42% badanych osób

w wieku powyżej 85 lat obserwuje się objawy depresji.

Ponad 58 tysięcy nadmiernych zgonów

zanotowano w 2020 r. w Polsce. 94% z nich stanowiły zgony osób w wieku 65 lat i starszych.

W 2020 r. granica 12 tys. osób

podejmujących próbę samobójczą została przekroczona po raz pierwszy od dwudziestu lat

Co trzeci bezrobotny,

który podejmował uprzednio pracę, w IV kwartale 2020 r. jako przyczynę utraty zajęcia podał sytuację spowodowaną pandemią COVID-19.

Rozdział I.
Samotność aż do śmierci.

Zdarzają się losy gorsze niż śmierć. To śmierć w samotności.

Uwięzieni we własnych mieszkaniach, odcięci od bliskich, boją się losu gorszego od śmierci: że w tych ostatnich chwilach nie będzie nikogo, kto poda im rękę. Nikt nawet nie zauważy ich odejścia. Osoby starsze boją się, że w razie choroby nie dostaną na czas wsparcia medycznego, bo obciążone przez pandemię szpitale często nie są w stanie udzielić pomocy wszystkim chorym.

Wiele osób starszych, zwłaszcza bezdzietnych, nie ma nawet do kogo zadzwonić. Są uwięzieni we własnych domach i mieszkaniach. To trudne doświadczenie. Nawet ci, którzy mają rodzinę, jeśli dostaną się do szpitala, będą w nim sami. Wymogi epidemiologiczne oznaczają, że chorych w szpitalu nie będą mogli odwiedzać nawet ich najbliżsi. Chorzy odchodzą więc samotnie, bez rodziny, bez nikogo, kto mógłby ich pożegnać. Ta wizja paraliżuje nawet bardziej niż strach przed chorobą.

Wszystkie zagrożenia, które niesie ze sobą starość i samotność, w pandemii stały się jeszcze bardziej przerażające. Do ciszy i pustki dołączył strach.

Kobiety w wieku 60+ częściej niż mężczyźni mieszkają samotnie. Wdowieństwo jest głównie losem kobiet.
Ok. 10% osób starszych (65+) doświadczało izolacji społecznej już w 2018 r.
Seniorzy w wieku co najmniej 75 lat charakteryzowali się zdecydowanie częściej brakiem lub bardzo niskim poziomem kontaktów społecznych niż grupa „młodszych seniorów” (65–74 lata).

Samotna śmierć

Bogusław nie zdążył przyjąć Szlachetnej Paczki. Umarł w szpitalu, samotnie, na dwa dni przed Weekendem Cudów.

Od chwili, gdy cztery lata temu zmarła jego partnerka, został zupełnie sam. Musiał odwiedzać szpitale trzy razy w tygodniu. Nie mógł chodzić, poruszał się dzięki balkonikowi lub na wózku. Choroby uwięziły go we własnym domu.

Wcześniej ponad trzy dekady życia poświęcił działalności społecznej. Kochał ludzi, swój czas poświęcił innym, mimo niewielkiej emerytury potrafił wygospodarować jeszcze trochę na pomoc charytatywną.

Wolontariuszka Szlachetnej Paczki, która odwiedzała Bogusława, miała dla niego dobre wieści: darczyńca zdecydował się wyremontować kuchnię w jego mieszkaniu. Nie zastała jednak Bogusława w domu. Telefon nie odpowiadał. Mężczyzna zmarł w szpitalu, samotnie, na dwa dni przed Weekendem Cudów, kiedy miał otrzymać pomoc. O pobycie w szpitalu nie poinformował swojej wolontariuszki, bo rozładował mu się telefon…

Bogusław nie zdążył przyjąć Szlachetnej Paczki. Umarł w szpitalu, samotnie, na dwa dni przed Weekendem Cudów.

Od chwili, gdy cztery lata temu zmarła jego partnerka, został zupełnie sam. Nie mógł chodzić, poruszał się dzięki balkonikowi lub na wózku. Choroby uwięziły go we własnym domu.

Wcześniej ponad trzy dekady życia poświęcił działalności społecznej, mimo niewielkiej emerytury potrafił wygospodarować jeszcze trochę na pomoc charytatywną.

Wolontariuszka Szlachetnej Paczki, która odwiedzała Bogusława, miała dla niego dobre wieści: darczyńca zdecydował się wyremontować kuchnię w jego mieszkaniu. Nie zastała jednak Bogusława w domu. Telefon nie odpowiadał. Mężczyzna zmarł w szpitalu, samotnie, na dwa dni przed Weekendem Cudów, kiedy miał otrzymać pomoc. O pobycie w szpitalu nie poinformował swojej wolontariuszki, bo rozładował mu się telefon…

"Czy ktoś zauważy, że umrę?"

Helena kończy w tym roku 90 lat. Została kompletnie sama. Mieszka w pustostanie bez łazienki i kuchni, na klepisku przykrytym starym dywanem. Na przeżycie ma 15 zł dziennie.

Jej „luksusem” jest wystająca ze ściany rura z zimną wodą, która w zimie zamarza.I jeszcze stary piecyk – przez dym trochę kręci jej się w głowie, ale przed zatruciem ratują ją… dziury w oknach. Na blachach piecyka grzeje wodę i kromki chleba, bo jak mówi „trzeba czymś ciepłym ogrzać żołądek”.

Helena cierpi na niedosłuch, nadciśnienie i zaćmę. Te choroby tylko pogłębiają jej izolację od świata, od bodźców zewnętrznych. Do najbliższego sklepu dzieli ją godzina spaceru. Nie jest w stanie pokonać sama takiej odległości. Czasami prosi sąsiadów, by kupili jej chociaż wodę do gotowania. W pandemii trudno nawet o to, bo ludzie często boją się wychodzić, unikają kontaktu. A ona uwielbia rozmawiać i w pandemii tego jej właśnie najbardziej brakuje.

Helenie niezmiennie towarzyszą tylko: ukochany pies i lęk. Bo co się stanie, jak zasłabnie? Kto jej pomoże? Kto w ogóle będzie wiedział, że potrzebuje pomocy? Czy będzie przy niej ktokolwiek bliski – oprócz jej psinki? Czy ktoś w ogóle zauważy jak umrze?

Odpowiedzi brak. Jest tylko cisza.

Helena kończy w tym roku 90 lat. Została kompletnie sama. Mieszka w pustostanie bez łazienki i kuchni, na klepisku przykrytym starym dywanem. Na przeżycie ma 15 zł dziennie.

Jej „luksusem” jest wystająca ze ściany rura z zimną wodą, która w zimie zamarza.I jeszcze stary piecyk – przez dym trochę kręci jej się w głowie, ale przed zatruciem ratują ją… dziury w oknach. Na blachach piecyka grzeje wodę i kromki chleba, bo jak mówi „trzeba czymś ciepłym ogrzać żołądek”.

Helena cierpi na niedosłuch, nadciśnienie i zaćmę. Te choroby tylko pogłębiają jej izolację od świata, od bodźców zewnętrznych.

Niezmiennie towarzyszą tylko: ukochany pies i lęk. Boi się, bo co się stanie, jak zasłabnie? Kto jej pomoże?Czy ktoś w ogóle zauważy jak umrze?

Odpowiedzi brak. Jest tylko cisza.

Jak rak

Jan i Marianna – oboje po osiemdziesiątce – tworzą pełne miłości małżeństwo.

Nie mają nikogo oprócz siebie. Ich dzieci nie żyją od ponad 10 lat. Marianna nie może poruszać się o własnych siłach, potrzebuje wsparcia męża. Żyją w domku daleko od sklepów i sąsiadów. Jan, pomimo osiemdziesiątki na karku, na zakupy jeździ rowerem.

„Marzymy o tym, aby żadne z nas nie musiało zostać samo na tym świecie. Szczególnie żona, ona sama sobie na pewno nie poradzi” – mówi Jan. „Samotność jest jak rak, pomalutku zżera cię od środka”.

„Każdy z nas rodzi się sam i umiera sam, mimo że wokół może być dużo ludzi” – dodaje Marianna. „Nie ma jednak nic gorszego od tego, kiedy umierasz. Obracasz się w lewo, w prawo i nikt nie powie Ci do zobaczenia po tamtej stronie. Nie jesteś samotna, kiedy ktoś trzyma Cię za rękę. Boję się, że jak umrę, mój mąż zostanie sam. On nie potrafi być sam. Samotność go zniszczy, przygniecie”.

Jan i Marianna – oboje po osiemdziesiątce – tworzą pełne miłości małżeństwo.

Nie mają nikogo oprócz siebie. Ich dzieci nie żyją od ponad 10 lat. Marianna nie może poruszać się o własnych siłach, potrzebuje wsparcia męża.

„Marzymy o tym, aby żadne z nas nie musiało zostać samo na tym świecie. Szczególnie żona, ona sama sobie na pewno nie poradzi” – mówi Jan. „Samotność jest jak rak, pomalutku zżera cię od środka”.

„Każdy z nas rodzi się sam i umiera sam, mimo że wokół może być dużo ludzi” – dodaje Marianna. „Nie ma jednak nic gorszego od tego, kiedy umierasz. Obracasz się w lewo, w prawo i nikt nie powie Ci do zobaczenia po tamtej stronie.Boję się, że jak umrę, mój mąż zostanie sam. On nie potrafi być sam. Samotność go zniszczy, przygniecie”.

Rozdział II.
Samotność aż boli.

Dla tych, którzy przed pandemią mieli problemy psychiczne, ten dodatkowy ciężar staje się nie do zniesienia. Depresja, negatywne myśli, obniżony nastrój, agresja, samookaleczanie się, a w skrajnych wypadkach nawet próby samobójcze – to realne skutki przymusowej izolacji. Tysiące osób z „bólem duszy" wywołanym pandemią będzie mierzyć się przez lata, a nawet do końca życia. Skalę problemu najlepiej pokazuje szybko rosnąca liczba prób samobójczych. Jako społeczeństwo odkrywamy na nowo, jak niszczące potrafi być zamknięcie i samotność.

Dorośli, osoby starsze, dzieci – samotność dotyka nas bez względu na grupę wiekową. Każda musi radzić sobie inaczej. Nie wszyscy mają do tego narzędzia i warunki. O szczęściu mogą mówić ci z nas, którzy izolację przeżywają razem z najbliższymi.

Samotność to coś znacznie więcej niż poczucie dyskomfortu. To przeszywający ból emocjonalny, choroba wykraczająca poza cielesność, która niesie ze sobą poważne konsekwencje. Poczucie samotności powoduje niewyobrażalne cierpienie psychiczne.

Z powodu epidemii COVID-19 porad lekarskich w 2020 r. było prawie 12 mln mniej.
W pierwszym półroczu 2020 roku najczęstszą przyczyną wystawiania zwolnień lekarskich – poza ciążą – były różnego rodzaju zaburzenia psychiczne.
Co czwarty Polak odczuł w ostatnim roku pogorszenie nastroju. Jedna na cztery osoby odczuwa spadek energii. 17% zmaga się z bezsennością.

Ból duszy

Anna nigdy nie pomyślałaby, że tak potoczy się jej życie. Samotna, po rozwodzie, niepełnosprawna, bez własnego mieszkania, opuszczona przez najbliższą rodzinę.

Wyszła za mąż za nieuczciwego człowieka. Kilkanaście lat temu, mężczyzna pierwszy raz ją pobił. Ma z nim dwójkę dzieci, przegrała batalię o kontakt z nimi. Została zupełnie sama.

Przed pandemią Anna dorabiała, opiekując się osobami starszymi. Po pierwszym lockdownie musiała porzucić pracę i prawie na pół roku zostać na kwarantannie ze względu na swoje schorzenia. Osamotniona w wynajmowanym pokoju, zaczęła dusić się od psychicznego bólu. Wspomnienia uderzały w nią ze zdwojoną siłą.

Anna dużo płacze, a odwiedzającej jej wolontariuszce Szlachetnej Paczki wyznaje: „To Bóg mi Panią zesłał! Mówiłam mu, że nie chcę być sama. Nie rozumiem, dlaczego Bóg mnie tak doświadcza” – mówi. „Boję się, że gdy tylko otworzę oczy, znowu będzie bolała mnie dusza, a ja tak nie chcę już tego czuć”.

Anna nigdy nie pomyślałaby, że tak potoczy się jej życie. Samotna, po rozwodzie, niepełnosprawna, bez własnego mieszkania, opuszczona przez najbliższą rodzinę.

Wyszła za mąż za nieuczciwego człowieka. Kilkanaście lat temu, mężczyzna pierwszy raz ją pobił. Ma z nim dwójkę dzieci, przegrała batalię o kontakt z nimi. Została zupełnie sama.

Przed pandemią Anna dorabiała, opiekując się osobami starszymi. Po pierwszym lockdownie musiała porzucić pracę i prawie na pół roku zostać na kwarantannie ze względu na swoje schorzenia. Osamotniona w wynajmowanym pokoju, zaczęła dusić się od psychicznego bólu. Wspomnienia uderzały w nią ze zdwojoną siłą.

Anna dużo płacze, a odwiedzającej jej wolontariuszce Szlachetnej Paczki wyznaje: „To Bóg mi Panią zesłał! Mówiłam mu, że nie chcę być sama. Nie rozumiem, dlaczego Bóg mnie tak doświadcza” – mówi. „Boję się, że gdy tylko otworzę oczy, znowu będzie bolała mnie dusza, a ja tak nie chcę już tego czuć”.

Wszystko odwołane

Małgorzata ma 67 lat i na co dzień opiekuje się 25-letnią córką Darią. Gdy partner Małgorzaty zmarł, zostały zupełnie same. Cierpiąca na niepełnosprawność umysłową Daria wymaga ciągłej opieki, jej matka nie może podjąć pracy.

W pandemii zostały „uwięzione” w mieszkaniu. Muszą radzić sobie same, bez żadnej pomocy. Wcześniej Daria uczestniczyła w wielu dodatkowych zajęciach, warsztatach z rękodzieła czy wycieczkach organizowanych przez ośrodek pomocy dla niepełnosprawnych. W zeszłym roku jednak wszystkie zajęcia i wycieczki zostały odwołane. Kiedy pandemia doprowadziła do zamknięcia Warsztatów Terapii Zajęciowej, dramat zaczął się nasilać, a depresja Darii pogłębiać. Izolacja ma okrutny wpływ na jej stan psychiczny – doprowadziła do ataków złości, agresji, niepokoju, a nawet okaleczania się.

Małgorzata martwi się o córkę podwójnie. Sama ma problemy z biodrami, ale ograniczenia z dostępem do lekarzy sprawiły, że ciężko jest otrzymać profesjonalną pomoc. Boi się operacji, bo kto zajmie się Darią podczas jej nieobecności? Małgorzatę i Darię ratuje jedno: że mają siebie nawzajem.

Małgorzata ma 67 lat i na co dzień opiekuje się 25-letnią córką Darią. Gdy partner Małgorzaty zmarł, zostały zupełnie same. Cierpiąca na niepełnosprawność umysłową Daria wymaga ciągłej opieki, jej matka nie może podjąć pracy.

W pandemii zostały „uwięzione” w mieszkaniu. Muszą radzić sobie same, bez żadnej pomocy. Wcześniej Daria uczestniczyła w wielu dodatkowych zajęciach, warsztatach z rękodzieła czy wycieczkach organizowanych przez ośrodek pomocy dla niepełnosprawnych. W zeszłym roku jednak wszystkie zajęcia i wycieczki zostały odwołane. Kiedy pandemia doprowadziła do zamknięcia Warsztatów Terapii Zajęciowej, dramat zaczął się nasilać, a depresja Darii pogłębiać. Izolacja ma okrutny wpływ na jej stan psychiczny – doprowadziła do ataków złości, agresji, niepokoju, a nawet okaleczania się.

Małgorzata martwi się o córkę podwójnie. Sama ma problemy z biodrami. Boi się operacji, bo kto zajmie się Darią podczas jej nieobecności? Małgorzatę i Darię ratuje jedno: że mają siebie nawzajem.

Grzechy rodziców

10- letni Damian ma na świecie tylko babcię Zofię. Ojciec chłopca nie żyje, matka ma odebrane prawa rodzicielskie. Mogą polegać tylko na sobie nawzajem – zwłaszcza teraz, kiedy przez pandemię kontakt z rówieśnikami i terapeutami jest ograniczony. Damian cierpi na astmę, niedoczynność tarczycy i zaburzenia emocjonalne. Przez trudne dzieciństwo nie potrafi radzić sobie z emocjami. Zmaga się z napadami smutku lub gniewu. Izolacja jeszcze pogłębia jego problemy.

W pandemii musiał przejść na nauczanie on-line. Miewa problemy w nauce, spowodowane m.in. zaburzeniami emocjonalnymi i kłopotami z koncentracją. Odcięcie od szkoły, rówieśników, nauczycieli i terapeutów to dla niego kolejne trudne doświadczenie, oderwanie od normalności.

Zofia wie, że jeśli jej zabraknie, to Damian zostanie całkowicie sam na świecie. Kobieta ma nadzieję, że wychowa go na dobrego człowieka. Tak, żeby poradził sobie, kiedy jej już nie będzie obok.

10- letni Damian ma na świecie tylko babcię Zofię. Ojciec chłopca nie żyje, matka ma odebrane prawa rodzicielskie. Mogą polegać tylko na sobie nawzajem – zwłaszcza teraz, kiedy przez pandemię kontakt z rówieśnikami i terapeutami jest ograniczony. Damian cierpi na astmę, niedoczynność tarczycy i zaburzenia emocjonalne. Przez trudne dzieciństwo nie potrafi radzić sobie z emocjami. Zmaga się z napadami smutku lub gniewu. Izolacja jeszcze pogłębia jego problemy.

W pandemii musiał przejść na nauczanie on-line. Miewa problemy w nauce, spowodowane m.in. zaburzeniami emocjonalnymi i kłopotami z koncentracją. Odcięcie od szkoły, rówieśników, nauczycieli i terapeutów to dla niego kolejne trudne doświadczenie, oderwanie od normalności.

Zofia wie, że jeśli jej zabraknie, to Damian zostanie całkowicie sam na świecie. Kobieta ma nadzieję, że wychowa go na dobrego człowieka. Tak, żeby poradził sobie, kiedy jej już nie będzie obok.

Znajomi zniknęli

Michał ma 36 lat. Przez całe dorosłe życie zmaga się z głęboką depresją, która przerodziła się w schizofrenię. Kiedyś bardzo wspierali go rodzice, ale oboje zmarli w 2007 r., a Michał został bez nikogo.

Mieszka w starym domu. Nie ma bieżącej wody, myje się w misce, pierze ręcznie. Stara się być samodzielny, jednak choroba znacznie mu to utrudnia. Na szczęście może jeszcze liczyć na siostrę.

Przed pandemią widywał się ze znajomymi w ośrodku samopomocy, gdzie jeździł na wycieczki i chodził na zajęcia z gastronomii i rysowania. Bardzo je lubił, miał tam kontakt z innymi podopiecznymi. To były chwile, kiedy nie był sam. W pandemii ośrodek jest zamknięty, terapia zawieszona.

A Michał czuje się samotny bardziej niż kiedykolwiek.

Michał ma 36 lat. Przez całe dorosłe życie zmaga się z głęboką depresją, która przerodziła się w schizofrenię. Kiedyś bardzo wspierali go rodzice, ale oboje zmarli w 2007 r., a Michał został bez nikogo.

Mieszka w starym domu. Nie ma bieżącej wody, myje się w misce, pierze ręcznie. Stara się być samodzielny, jednak choroba znacznie mu to utrudnia. Na szczęście może jeszcze liczyć na siostrę.

Przed pandemią widywał się ze znajomymi w ośrodku samopomocy, gdzie jeździł na wycieczki i chodził na zajęcia z gastronomii i rysowania. Bardzo je lubił, miał tam kontakt z innymi podopiecznymi. To były chwile, kiedy nie był sam. W pandemii ośrodek jest zamknięty, terapia zawieszona.

A Michał czuje się samotny bardziej niż kiedykolwiek.

Rozdział III.
Samotność aż serce ściska.

Rzeczywistość dla nas wszystkich stała się poszarpana i niepewna.

Rok temu świat stanął na głowie. Zamknięto szkoły, a miliony dzieci zostało w domach. Naturalne relacje z rówieśnikami zostały drastycznie odcięte. Rodzice, zwłaszcza samotne matki, musieli radzić sobie z tymi nowymi wyzwaniami domowej codzienności całkiem sami, łącząc ją z pracą.

Wiele instytucji państwowych zawiesiło działalność. Dostęp do podstawowych usług został ograniczony. Przygniecione w pandemii instytucje nie są w stanie zapewnić wszystkim pomocy.

W wielu miejscach już wcześniej niewydolny, nieprzystosowany do rzeczywistości tradycyjny system wsparcia przestał działać. Wielu z nas uświadomiło sobie, że w pandemii można liczyć tylko na siebie. Wielu traci dorobek życia. Wielu nie wytrzymuje tego napięcia i niestety traci życie.

Aż 2,5 miliona rodziców opiekuje się dziećmi samotnie. 85% z nich to kobiety.
Liczba bezrobotnych wyniosła na końcu grudnia 2020 r. ponad milion osób i była wyższa o 20% w porównaniu z końcem grudnia 2019 r.
Prawie 11,4 mld zł to kwota zaległości rodziców, którzy nie płacą alimentów. W Polsce jest już 280 tys. takich osób. Dziś przez pandemię 53% z rodzin objętych alimentami odczuwa większe problemy z ubieganiem się o płatność tego świadczenia.

Świat zawalony

Jeszcze dwa lata temu rodzina Elżbiety i Pawła cieszyła się spokojnym życiem. Mają dwójkę nastoletnich dzieci, w domu jest z nimi też babcia Janina. Czekali na kolejnego członka rodziny. Niestety Dominik przyszedł na świat przedwcześnie. Miał uszkodzoną wątrobę, retinopatię i ubytek przegrody międzyprzedsionkowej serca. Świat Elżbiety i Pawła w jednej chwili zawalił się.

Ona musiała porzucić ukochaną pracę, by zająć się dzieckiem i podupadającą na zdrowiu matką. Do pracy chodził tylko Paweł. Brał każde dodatkowe zlecenie, by utrzymać sześcioosobową rodzinę. Ale to nie koniec problemów. Pandemia utrudniła rehabilitację i dostęp do lekarzy dla Dominika i babci. Wizyty lekarskie i zabiegi opóźniały się lub były odwoływane. Leki i koszty rehabilitacji pochłaniały miesięcznie tysiące złotych, które Ela i Paweł musieli wyłożyć z własnej kieszeni.

Cała rodzina czekała na niezbędną operację chłopca. Niestety Dominik nie doczekał przeszczepu. Zmarł w styczniu 2021 roku.

Jeszcze dwa lata temu rodzina Elżbiety i Pawła cieszyła się spokojnym życiem. Mają dwójkę nastoletnich dzieci, w domu jest z nimi też babcia Janina. Czekali na kolejnego członka rodziny. Niestety Dominik przyszedł na świat przedwcześnie. Miał uszkodzoną wątrobę, retinopatię i ubytek przegrody międzyprzedsionkowej serca. Świat Elżbiety i Pawła w jednej chwili się zawalił.

Ona musiała porzucić ukochaną pracę, by zająć się dzieckiem. Do pracy chodził tylko Paweł. Brał każde dodatkowe zlecenie. Ale to nie koniec problemów. Pandemia utrudniła rehabilitację i dostęp do lekarzy dla Dominika i babci. Wizyty lekarskie i zabiegi opóźniały się lub były odwoływane. Leki i koszty rehabilitacji pochłaniały miesięcznie tysiące złotych, które Ela i Paweł musieli wyłożyć z własnej kieszeni.

Cała rodzina czekała na niezbędną operację chłopca. Niestety Dominik nie doczekał przeszczepu. Zmarł w styczniu 2021 roku.

Oprawca staje się bezkarny

Wioletta przed urodzeniem bliźniaków pracowała jako kelnerka oraz sprzedawczyni. Po porodzie musiała zostać w domu. Jej mąż zaczął nadużywać alkoholu, potem pojawiły się narkotyki i przemoc. Odkąd kobieta odważyła się odejść, zajmuje się pięciorgiem dzieci zupełnie sama.

Założyła sprawę o rozwód. Pandemia opóźnia jednak sądową batalię, proces alimentacyjny przedłuża się. „On wciąż nas nachodzi, straszy. Czuję się bezradna” – mówi Wioletta. „Byłam u psychologa, ale tylko dwie pierwsze wizyty są bezpłatne, a na prywatne mnie nie stać. Dzieci się boją, ja się boję. Chcę mieć już spokój, być dla dzieci, a ja stale oglądam się za siebie. Mam wrażenie, że mój mąż czuje się bezkarny”.

Kobieta chciałaby wrócić do pracy, ale w pandemii i z piątką dzieci znalezienie nowego zajęcia będzie nie lada wyzwaniem.

Wioletta przed urodzeniem bliźniaków pracowała jako kelnerka oraz sprzedawczyni. Po porodzie musiała zostać w domu. Jej mąż zaczął nadużywać alkoholu, potem pojawiły się narkotyki i przemoc. Odkąd kobieta odważyła się odejść, zajmuje się pięciorgiem dzieci zupełnie sama.

Założyła sprawę o rozwód. Pandemia opóźnia jednak sądową batalię, proces alimentacyjny przedłuża się. „On wciąż nas nachodzi, straszy. Czuję się bezradna” – mówi Wioletta. „Byłam u psychologa, ale tylko dwie pierwsze wizyty są bezpłatne, a na prywatne mnie nie stać. Dzieci się boją, ja się boję. Chcę mieć już spokój, być dla dzieci, a ja stale oglądam się za siebie. Mam wrażenie, że mój mąż czuje się bezkarny”.

Kobieta chciałaby wrócić do pracy, ale w pandemii i z piątką dzieci znalezienie nowego zajęcia będzie nie lada wyzwaniem.

W lesie

41-letnia Karolina mieszka z Januszem i 16-letnim synem Mateuszem w małym domku pod lasem, bez łazienki i bieżącej wody. Czerpią ją ze studni. Jeden pokój służy im zarówno za kuchnię, jak i sypialnię. Przed pandemią Janusz pracował w lesie na pełen etat. Rodzina żyła skromnie, ale wystarczało im do pierwszego. Karolina nie pracowała, bo nie mają samochodu, a z ich wsi nie ma żadnych dojazdów do miasta. Po zakupy jeździ autostopem.

Już na początku pandemii pracodawca Janusza zmniejszył jego wymiar pracy do pół etatu, a zimą odesłał mężczyznę na bezpłatny urlop. Rodzina straciła jedyne źródło utrzymania. Pozostały zasiłki – zbyt jednak skromne, by związać koniec z końcem. Po opłaceniu rachunków zostawało im 56 złotych na osobę na miesiąc. Latem zbierają grzyby i jagody, z których przygotowują przetwory na zimę. Nie dla siebie, a na sprzedaż, by choć odrobinę podratować rodzinny budżet. „Latem jakoś udaje nam się przeżyć, najgorzej jest zimą” – mówi Karolina.

Nie mają w domu komputera, więc Mateusz nie bierze udziału w lekcjach online. Karolina pomaga mu w nauce na własną rękę.

41-letnia Karolina mieszka z Januszem i 16-letnim synem Mateuszem w małym domku pod lasem, bez łazienki i bieżącej wody. Czerpią ją ze studni. Jeden pokój służy im zarówno za kuchnię, jak i sypialnię. Przed pandemią Janusz pracował w lesie na pełen etat. Rodzina żyła skromnie, ale wystarczało im do pierwszego. Karolina nie pracowała, bo nie mają samochodu, a z ich wsi nie ma żadnych dojazdów do miasta.

Już na początku pandemii pracodawca Janusza zmniejszył jego wymiar pracy do pół etatu, a zimą odesłał go na bezpłatny urlop. Rodzina straciła jedyne źródło utrzymania. Pozostały zasiłki – zbyt jednak skromne, by związać koniec z końcem. Po opłaceniu rachunków zostawało im 56 złotych na osobę na miesiąc. Latem zbierają grzyby i jagody, z których przygotowują przetwory na zimę. Nie dla siebie, a na sprzedaż, by choć odrobinę podratować rodzinny budżet.

Nie mają w domu komputera, więc Mateusz nie bierze udziału w lekcjach online. Karolina pomaga mu w nauce na własną rękę.

Remedium na samotność.

Jak można sobie poradzić z lękiem, z poczuciem osamotnienia?

Największym „lekiem” dla osób starszych i samotnych jest relacja z drugim człowiekiem, możliwość rozmowy i bezpośredniego kontaktu, dobre słowo usłyszane od innych. Pomocne może być także poczucie przynależności do grupy i angażowanie się w aktywności grupowe.

Często chodzi jednak o zwykłą rozmowę. Nie potrzeba konkretnych rozwiązań, wystarczy sama obecność.

Osoby samotne odczuwające lęk cierpią emocjonalnie, pojawia się u nich drażliwość, niepokój. Skutkami mogą być także zaburzenia uwagi, pamięci czy zmęczenie. Warto zwrócić uwagę także na aspekt somatyczny – osoba odczuwająca przemożny lęk może uskarżać się na odczucie „guli” w gardle, bóle głowy, ucisk w klatce piersiowej. To jedynie czubek góry lodowej objawów lękowych.

Często kluczowa jest trafna ocena, aby wychwycić moment, w którym lęk paraliżuje życie człowieka i zaczyna wyraźnie wpływać na zdrowie fizyczne. W takich przypadkach potrzebna może okazać się pomoc specjalisty. Najważniejsze jest poznanie potrzeb drugiego człowieka i postawienie pytania „czego potrzebujesz?” lub „jak mogę Ci pomóc?”

Jak rozpoznać, że ktoś bliski ma problem z samotnością?

Osoba samotna może przejawiać poczucie zmęczenia, brak pewności co do tego, czy jej emocje są odwzajemniane. Samotnym można być nawet w tłumie. Epidemia oddziela nas od siebie, często poddaje próbie relacje, które do tej pory działały bez zarzutu. Jeśli widzimy w otoczeniu kogoś, o kim wiemy, że nie ma nikogo bliskiego, kto zadba o jego potrzeby, warto porozmawiać, zadzwonić. Zainteresować się i podjąć próbę nawiązania relacji, o którą być może było do tej pory trudno.

Zwłaszcza osoby w podeszłym wieku często skazane są na pobyt w czterech ścianach. Obawiają się wyjść na zakupy lub są po prostu przykute do łóżka i skazane na pomoc osób trzecich. Pandemia dodatkowo pogłębia przepaść pomiędzy nimi a światem zewnętrznym.

Osoba, która dotkliwie odczuwa samotność, szuka kontaktu z drugim człowiekiem podczas w codzienności, np. podczas zakupów w sklepie, na spacerze, podczas wizyty w urzędzie czy u lekarza. Taka osoba chciałaby czuć się potrzebna, wiedzieć, że kogoś obchodzi jej los. Nieocenione w takiej sytuacji może być okazanie jej zainteresowania, pokazanie, jak ważne jest jej doświadczenie życiowe. Warto angażować osamotnionych w pomoc innym, np. w ramach wolontariatu.

Jakie mogą być skutki zaniedbania samopoczucia psychicznego?

Zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak zdrowie fizyczne. Wciąż przywiązujemy zbyt mało uwagi do naszego dobrostanu psychicznego. Pandemia utrudnia nam kontakt, często uniemożliwia zaspokojenie potrzeby poczucia bezpieczeństwa czy relacji z innymi ludźmi, co przekłada się na nasze zdrowie psychiczne. Pojawiać się mogą także zaburzenia lękowe czy depresja. Zaniedbanie samopoczucia psychicznego może być katastrofalne w skutkach. Dlatego warto pamiętać o zdrowym odżywaniu, higienie snu, wypoczywaniu na łonie natury, kontaktach społecznych i rodzinnych.

Samotność często odbiera wolę walki w chorobie, sprzyja powstawaniu lub pogłębia istniejące zaburzenia psychiczne. Stawia człowieka w sytuacji, z którą wcześniej nie miał do czynienia. Utrudnia kontakt z dotychczasowym lekarzem, zmusza, aby wizyty odbywały się zdalnie, co powoduje dodatkowy lęk. Zaburza dotychczasowe przyzwyczajenia, które dla wielu mogą stanowić jedyną ostoję bezpieczeństwa.

Kiedy należy udać się po pomoc do specjalisty?

Wizyta u specjalisty konieczna jest wtedy, gdy widzimy u kogoś znaczne trudności w wykonywaniu dotychczasowych zajęć lub gdy lęk jest tak silny, że zaburza normalne funkcjonowanie czy uniemożliwia sen. Osoba z poważnymi lękami traci cały czas na rozmyślanie o tym, co się wydarzy. Obniżenie nastroju łączy się z brakiem motywacji, trudnościami ze snem. Brak chęci do życia powinien budzić nasz niepokój. Dochodzą do tego problemy ze zdrowiem (bóle głowy, nerwobóle, bóle żołądka), zaburzenia odżywiania, utrata chęci do życia i problemy z pamięcią i koncentracją, drażliwość, chęć izolacji od innych.

Jakikolwiek sygnał, który może sugerować zagrożenie bezpieczeństwa, zdrowia i życia danej osoby wymaga konsultacji ze specjalistą.

DOBRE SŁOWA

- telefon dla seniorów

12 333 7088

Telefon działa od poniedziałku do piątku w godzinach:

10:00-12:00
17:00-19:00

Szlachetna Paczka rok temu uruchomiła projekt „DOBRE SŁOWA – TELEFON DLA SENIORÓW”, gdzie starsze osoby, szczególnie samotne, mogą usłyszeć: nie jesteście sami. Co najważniejsze - otrzymują eksperckie wsparcie.

Seniorzy w sytuacji powszechnej kwarantanny są jeszcze bardziej samotni i jeszcze bardziej wykluczeni, na plan pierwszy wysuwają się ich potrzeby związane z relacjami i więziami społecznymi. Jesteśmy po to, by im pomóc, by nie zostali sami w pustce i strachu.

telefon od seniora odbierze specjalista – doświadczony psycholog lub terapeuta,

który będzie w stanie zapewnić ważne wsparcie emocjonalne.

nie szukamy tylko tam, gdzie łatwo szukać, ale tam, gdzie można znaleźć

- chcemy być tam, gdzie seniorzy: w szpitalach, w domach opieki, na klatkach schodowych, w sklepach, które wciąż odwiedzają, w mediach, które czytają i słuchają.

wierzymy w rozmowę, ale dbamy o ciąg dalszy:

do osób, które do nas zadzwonią, telefonicznie będą wracać wolontariusze Szlachetnej Paczki po to, aby utrzymywać z nimi stałą, regularną relację, a jeśli okaże się potrzebna inna pomoc (zakupy, załatwienie spraw urzędowych) – będziemy reagować

Wesprzyj rozwój projektu DOBRE SŁOWA – TELEFON DLA SENIORÓW
Partner Strategiczny
Szlachetnej Paczki
BNP PARIBAS - Partner strategiczny Szlachetnej Paczki